MEDIA

Interview with Anna in polish 'Gazeta' - Dzienniku Polonii w Kanadzie

Ania Sienicka już wkrótce rusza w wielką, wymarzoną podróż (śniła o niej od 18 lat) – rowerem przez Kanadę. Dystans? 7,629km. Planowany czas? Trzy miesiące.

Więcej o tym ambitnym planie dowiemy się z poniższej rozmowy, którą przeprowadził z nią Radek Maj, a także polecamy jej stronę internetową.

Radosław Maj: Aniu, opowiedz nam o sobie – wygląda na to że dzieje się u Ciebie bardzo dużo?

Ania Sienicka: Wystarczająco dużo aby mieć urozmaicone życie. Nie wiem dokładnie od czego zacząć, ale tak konkretnie to bardzo mnie pociąga medycyna alternatywna, dużo poświęcam czasu na pogłębianie wiedzy o dzikich roślinach jadalnych i leczniczych, od paru lat prowadzę kursy gdzie zabieram ludzi do parku i pokazuję co można jeść i co na co pomaga. Jestem też homeopatką, mam swoją prywatną praktykę od 8 lat, a 1,5 roku temu otworzyłam swoją klinikę medycyny alternatywnej. Moim marzeniem jest aby połączyć medycynę alternatywną z konwencjonalną i dlatego staramy się pracować z lekarzami w budynku medycznym (zaraz obok dr. Stachuli, który chyba jest znany wszystkim Polakom). Obecnie mamy przeróżne metody leczenia od naturopatii przez różne masaże itd. W Kanadzie skończyłam AWF gdzie zostałam przygotowana do przeróżnych treningów i z tego w sumie korzystam przygotowując się do mojego małego wyczynu. Zawsze mnie pociągał sport, przed Podróż rowerem przez całą Kanadę! porodem trenowałam wspinaczkę, jazdę konno i rowery górskie, a zimą snowboard. Po porodzie przerzuciłam się na siłownię i kolarstwo.

R.M.: Skąd pomysł na taką podróż?

A.S.: Pomysłów mam bardzo wiele, a ten akurat narodził się zaraz po przyjeździe do Kanady w 1996 roku. W Polsce dużo jeździłam na rowerach i pomyślałam, że fajnie by było zobaczyć ten kraj z dwóch kółek. To tak zostało mi w głowie aż do dziś i w końcu postanowiłam, że to zrobię w tym roku.

Anna on Radio Iks, 93.1FM Vancouver
Gazeta - Dziennik Polonii w Kanadzie: - "Moja wielka przygoda rowerem przez Kanadę już się zaczęła..."

1 czerwca opuściliśmy Toronto – ja, rodzice, mój kochany syn Gabryś no i oczywiście mój rower. Najpierw zaplanowaliśmy dojechać do Tofino, troszkę pozwiedzać, a potem już ruszyć z powrotem i przejechać Kanadę rowerem od mili 0, która znajduje się w Victorii (Kolumbia Brytyjska) do Cape Spear, najbardziej wysuniętego na wschód przylądka (Nowa Szkocja). Cała trasa to 8000 km. Zanosi się na to, że będę pierwszą Polką, która przejedzie Kanadę w ten sposób.

Podróż do Tofino zajęła nam dokładnie 6 dni. Najbardziej podobał się nam Lake Superior Provincial Park niedaleko miasta Wawa. Prerie były ciekawe bo poznaliśmy się z Kubą (Polakiem, który obecnie idzie przez Kanadę) i spędziliśmy świetny dzień w Elkhorn (Manitoba), a piękna gór nie sposób opisać słowami. Wyspa Vancouver to jest prawdziwy rajski ogród.

Do Tofino każdy powinien pojechać i zobaczyć jak tam jest pięknie. To miasteczko słynie z surfingu, długich piaszczystych plaż i niesamowitych fal. Niedaleko miasteczka znajduje się wielkie jezioro Kennedy, przy którym jest się prawdziwy "rainforest" (tropikalna dżungla).

Można tam spotkać okazy drzew, których nawet 15 osób objąć nie jest w stanie. Normalne rośliny leśne są gigantycznych rozmiarów, np. skrzyp miał długość 1,3 m. Wschód i zachód słońca nad jeziorem Kennedy robi niesamowite wrażenien po prostu coś nadzwyczajnego.

Anna on radio 'Polska Fala'- 94.7 FM, Calgary
Gazeta - Dziennik Polonii w Kanadzie: "Tysiąc kilometrów przez Kolumbię Brytyjską pokonane"

Dziś był dla mnie wyjątkowo wielki dzień, na który złożyły się dwie wspaniałe okazje. Po pierwsze przejechałam już 1000 km od startu wyprawy, a po drugie wkroczyłam do następnej prowincji, którą jest Alberta. Obecnie jestem przy Cochrane, niedaleko Calgary, małego miasta słynącego z najlepszych lodów w Kanadzie. Oczywiście ich skosztowaliśmy i naprawdę są wyśmienite. Bardzo polecam smak kawy!

Ostatnie 400 km przejechałam przez najwyższe już Góry Skaliste, prowadzące przez kilka narodowych parków: Mt. Revelstoke, Glacier, Yoho i Banff.

W Cherryville spędziłam dwie noce i jak wspomniałam w moim poprzednim artykule, zaraz po pracy wybraliśmy się do dzikich gorących źródeł. Na mapie wyglądało to dość blisko, a w rzeczywistości przejechaliśmy 150 km w jedną stronę. Trzeba tam jechać...

Gazeta - Dziennik Polonii w Kanadzie: "Moj wielki rekord!"

Od dwóch dni jestem już w prowincji Saskatchewan i obecnie obchodzę Canada Day w małym mieście Swift Current, gdzie tak naprawdę odpoczywam po 170 km dystansie w małym przydrożnym motelu. Ale zacznijmy od początku.

Alberta już przejechana! Jest to dość ciekawa prowincja bo ma jakby dwie strony: zachodnia to wysokie skaliste góry, natomiast wschodnia to same prerie i w sumie nic tam ciekawego się nie dzieje. W Calgary zagościłam parę dni i niestety nie odwiedziłam Parku Jasper ale za to zwiedziłam Drumheller, a zamiast Jasper pojechałam zwiedzić Jezioro Louise i Moraine, a także górę siarkową i nawet skorzystałam z gorących źródeł z pod niej wypływających.

Drumheller to mała miejscowość słynąca z wykopalisk kości dinozaurów i przeróżnych innych żyjątek. Jest ona położona około 120 km na północ od Calgary w dolinie wyschniętej rzeki, która obecnie przypomina kanion. Te okolice nazywa się także "Badlands" bo nic się tam nie uprawia. Muzeum było bardzo bogato zaopatrzone w przeróżne gatunki szkieletów zwierząt i naprawdę było czym się zachwycać. Zaraz potem pojechałam zwiedzić część kanionu i obejrzeć przeróżnie kształty skalne uformowane przez erozję. Najbardziej podobaly mi się grzybki w miejscowości Hoodoos.

Gazeta - Dziennik Polonii w Kanadzie: "Ania juz w Ontario"

Ania Sienicka kontynuuje swoją przygodę życia – przejazd na rowerze przez całą Kanadę, od Pacyfiku do Atlantyku.

I oto znad Pacyfiku dotarła już do… Ontario! To tysiące przejechanych kilometrów, mnóstwo niezapomnianych wrażeń, pejzaży, chwil i ludzi, niesamowita natura i kolejne chwile radości – następna pokonana prowincja.

Za Anią już Kolumbia Brytyjska, Alberta, Saskatchewan i Manitoba, a teraz, na chwilkę będzie w domu, gdzie w planie ma zostawienie ukochanego synka Gabriela, który towarzyszył jej wraz z rodzicami od początku podróży (samochodem, oczywiście).

14 lipca Ania miała urodziny, na które dostała najlepszy, jak mówi, prezent na świecie – jej Mama odzyskała wzrok po problemach, które pojawiły się w czasie wyprawy.

Przekazujemy Państwu pozdrowienia od niezmordowanej Ani Sienickiej i garść pięknych zdjęć. Więcej wkrótce.

My życzymy Jej w imieniu Czytelników i swoim – mnóstwo sił i sukcesów.

Gazeta - Dziennik Polonii w Kanadzie: "U Ani już połowinki!"

Naprawdę jest co oblewać! Jestem już w White River, czyli 3500 km od punktu, od którego zaczęłam moją podróż, mili 0 w Victorii.

Prerie (część Alberty, Saskatchewan i Manitobę) przejechałam w 10 dni i nie żałuję, bo tam naprawdę nic ciekawego się nie dzieje. Na północy Saskatchewan są wielkie pożary i dym palonego drzewa dociera aż do samego południa, czyli autostrady jedynki, po której ja właśnie jechałam. Widoczność była ograniczona, a silny czasami dym utrudniał oddychanie. Przejeżdżając Saskatchewan dowiedziałam się, że jest tam wielkie jezioro Reed, nad którym żyją kaczki z niebieskim dziobem, nazywające się Ruddy Duck, jak również perkozy, a z większych zwierząt udało mi się zobaczyć antylopy z czarnymi rogami. Jest tam też kopalnia soli, która jest usytuowana pod jeziorem Chaplin. W tym rejonie znajdują się rzadkie rodzaje ptaków, które można spotkać tylko w owym środowisku. Poza tym południowa część Saskatchewan to pola kwitnącego rzepaku, zielonych zbóż i pasącego się bydła. Zwróciłam uwagę na to, że w zbożu – nie tak jak w polskim, gdzie można było znaleźć chabry, maki i rumianki – tutaj oprócz zboża nie rośnie nic, czyli jest to nieźle spryskane i pewnie genetycznie zmodyfikowane.

W Saskatchewan udało mi się spotkać z Wojtkiem, jedynym Polakiem mieszkającym niedaleko Reginy w Indian Head. Wojtek mieszka tam już parę lat i nie może się doczekać kiedy się stamtąd przeprowadzi do zachodniej części Kanady.

Gazeta - Dziennik Polonii w Kanadzie: "5000 km z wiatrem..."

Jestem już w Montrealu i na liczniku mam ponad 5000 km! Do końca mety niecałe 3000. Ostatnie dwa tygodnie dały mi nieźle popalić ale za to mam się z Wami czym podzielić.

Obecna średnia wynosi 152 km dziennie, przy temperaturze wahającej się od 32 do 37 stopni Celsjusza. Na siodełku spędzam około 5-6 godz i przez ostatnie 2 tygodnie miałam tylko dwa dni wolnego, czyli jechałam 6 dni pod rząd i jeden wolny. Zależy mi aby jak najszybciej dojechać do celu i chciałabym mieć zapas kilku dni niż dojechać na styk. W Toronto muszę być 1 września. Czuję, że dam radę. Do tej pory jestem w świetnej kondycji i ani razu się jeszcze nie przeziębiłam ani nie rozchorowałam, wręcz przeciwnie, czuję się coraz silniejsza i ostatnio mam myśli aby zająć się kolarstwem w szerszym zakresie. Kto by pomyślał?

Gazeta - Dziennik Polonii w Kanadzie: "1500 km do mety"

Prowincja Quebec zrobiła na mnie niesamowite wrażenie. Jest ona jakby stworzona dla rowerzystów. Pobocze jest szerokie, dobrze oznakowane, a do tego jest bardzo dużo tras rowerowych. Od momentu kiedy zjechałam z 17-stki czyli transkontynentalnej autostrady (Trans- Canada Highway) na mniejsze drogi czuję się o wiele bezpieczniejsza. Na mniejszych szosach nie ma takiego natężenia ruchu, a pobocza są gładkie i szerokie.

Jak będą Państwo czytali ten artykuł, będę przejeżdżała ostatnie kilometry w tej prowincji gdyż w czwartek wieczorem dojadę już do granicy Nowego Brunszwiku.

Gazeta - Dziennik Polonii w Kanadzie: "Na atlantyckim wybrzeżu"

Właśnie jestem na promie płynącym do Nowej Szkocji i mam chwilę czasu aby napisać mały raporcik z ostatnich kilku dni. Nadmorskie prowincje są przepiękne i blisko siebie położone. W ciągu ostatniego tygodnia przejachałam trzy prowincje: Quebec, Nowy Brunszwik i Wyspę Księcia Edwarda.

Od Mont Joli czyli ostatniego mojego wpisu do Nowego Brunszwiku jest niecałe 150 km. Trasa ta prowadzi piękną drogą (Highway 132), która ciągnie się nad rzeką Matapedia pośród wysokich gór. Czułam się jakbym wróciła na moment do Kolumbii Brytyjskiej. Przez cały ten odcinek nie ma sygnału na telefonie komórkowym i człowiek jest odcięty od cywilizacji. Na tym odcinku znajduje się tylko parę wiosek, do których prowadzi drewniany most z dachem. Takie mosty to ja tylko widziałam w Szwajcarii w górskich wioskach.

Gazeta - Dziennik Polonii w Kanadzie: "Ania zakończyła podróż rowerem od Pacyfiku do Atlantyku"

W poniedziałek o godzinie 16.44 Ania Sienicka zakończyła swoją niezwykłą podróż rowerem Kanadę – dojechała do ostatniego punktu, najdalej na wschód wysuniętego miejsca w Kanadzie, którym jest latarnia morska w Cape Spear, w Nowej Fundlandii.

Przywitał ją deszcze i mgła, ale satysfakcja była niezwykła. Na miejscu byli rodzice z kwiatami. Były łzy wzruszenia i niezwykła radość, że udało się pokonać 7200 km.

Wyprawa zaczęła się 9 czerwca w Victorii, a zakończyła 24 sierpnia w Cape Spear. Od Pacyfiku do Atlantyku!

Gazeta - Dziennik Polonii w Kanadzie: "Powitanie Ani Sienickiej po przejeździe rowerem przez Kanadę"

Przyjaciele zorganizowali dla Ani Sienickiej przywitanie po jej niezwykłym przejeździe przez Kanadę na rowerze. Była muzyka, rozmowy i prezentacja, w czasie której Ania pokazała kilkadziesiąt slajdów ze swojej ogromnej podróży – widziała mnóstwo, zauważała wszystko, a jej zainteresowanie naturą, roślinami i oglądanymi miejscami zaowocowało tysiącami zdjęć i planem wydania książki (słusznie!).

W najbliższym wydaniu "Gazety" w druku (wkrótce potem online) zamieścimy ostatnią, podsumowującą relację Ani Sienickiej, a o niej samej będziemy jeszcze pisać, bo to osoba niezwykle ciekawa.

Gazeta - Dziennik Polonii w Kanadzie: "Kanada w poprzek już przejechana, hura!"

Tylko 10 procent osób, które ruszają rowerem przez Kanadę, pokonuje zaplanowaną trasę. Reszta odpada już po Górach Skalistych.

Z zapartym tchem śledziliśmy podróż rowerem przez Kanadę naszej rodaczki z Kanady Ani Sienickiej. Dwa i pół miesiąca jechała przez 10 prowincji, mając wyjątkową okazję do poznania naszego pięknego kraju jak nikt inny – tego, co ona widziała nie zobaczy się z samochodu. Trzeba mieć ogromną siłę – i tę fizyczną, i siłę woli, aby pokonać chwile słabości i osiągnąć zamierzony cel. W ubiegłą sobotę witaliśmy Anię w Toronto. Była okazja, aby poznać jej wspaniałych rodziców i synka, którzy jej towarzyszyli, i posłuchać fascynujących opowieści.

Oto podsumowanie podróży autorstwa Ani Sienickiej:

Jestem z siebie bardzo zadowolona i dumna, że dałam radę dojechać do celu w ustalonym przez siebie terminie. To moje wyczekane marzenie, a jednocześnie niesamowity wysiłek. Zajęło mi dokładnie 77 dni, z których 22 były poświęcone na odpoczynek, pisanie artykułów oraz mojego blogu. To tak w skrócie, a teraz podsumuję całą moją wyprawę.

INVITE ANNA AS A GUEST SPEAKER

Cycling across Canada is an impressive feat that few people have accomplished. It takes a certain strength of character, will power and determination to succeed at such a monumental task. Anna has learned a lot about herself during this journey, especially how to set a goal and successfully achieve it. She is thrilled to speak to audiences of young and old alike, inspiring them to dream big and believe in going after their dreams, whatever they may be. For more information or to book her to speak at your next event, click this link below.

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.